Konie – symbol wolności i piękna, sojusznicy człowieka w jego rozwoju cywilizacyjnym. Pewnie o żadnym innym zwierzęciu nie powstało tyle powiedzeń, co o nich. A także żadne nie pojawiało się tak często w filmach, w końcu czy jest jakiś western, w którym nie ma konia? Wszystkie one jednak ukazują te zwierzęta z antropocentrycznej perspektywy. A gdyby przyjrzeć się im inaczej? Tak zrobił Henryk Lehnert, jeden z najbardziej znanych polskich filmowców amatorów, rekordzista Księgi Guinnessa w kategorii ilości zrealizowanych filmów i zdobytych nagród, a przede wszystkim wnikliwy obserwator oraz filmowy dokumentalista świata natury.
„Konie” zostały nakręcone w stadninie Ochaby, podczas prywatnego wyjazdu, do którego skłoniła Lehnerta jego córka, miłośniczka tych zwierząt. Dzięki błyskotliwemu montażowi oraz żartobliwej ścieżce dźwiękowej, choć w etiudzie nie pada ani jedno słowo, mamy wrażenie, że jego bohaterowie komunikują się zarówno między sobą, jak i z widzami, a nawet trochę z nich żartują. A więc może w powiedzeniu „koń by się uśmiał” jest trochę prawdy?
Henryk Lehnert był wieloletnim członkiem Amatorskiego Klubu Filmowego Chemik, działającego do dziś w Oświęcimskim Centrum Kultury (wcześniej Zakładowym Domu Kultury Zakładów Chemicznych Oświęcim): http://www.ock.orgpl/Amatorski-Klub-Filmowy-Chemik-49.html